Bynajmniej

Wojciech Młynarski


      Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu
      Choćby najbardziej pobieżnym,
      Że się spotkali pan ten i pani
      W pociągu dalekobieżnym.
      Ona - na pozór duży intelekt,
      On - jakby trochę mniej,
      Ona z tych, co to pragną zbyt wiele,
      On szeptał jej:

      Za kim to, choć go wcześniej nie znałem,
      Przez ciasny peron się przepychałem?
      Za Panią, bynajmniej za Panią...
      Przez kogo płonę i zbaczam z trasy,
      Czyniąc dopłatę do pierwszej klasy?
      Przez Panią, bynajmniej przez Panią!
      Byłem jak wagon na ślepym torze,
      Pani zaś cichą stać mi się może
      Przystanią, bynajmniej, przystanią...
      Mówię, jak czuję, mówię, jak muszę,
      Gdzie Pani każe - tam z chęcią ruszę
      Za Panią, bynajmniej za Panią!

      Ta pani tego pana męczyła
      Przez cztery stacje co najmniej,
      Zwłaszcza złośliwie zaś wyszydziła
      Użycie słowa "bynajmniej".
      A on - cóż, w końcu nie był zbyt tępy,
      Cokolwiek przygasł - to fakt,
      Jednak ogromne zrobił postępy,
      Mówiąc jej tak:

      Człowiek czasami serce otworzy.
      Kto go wysłucha? Kto mu pomoże?
      Nie pani, bynajmniej nie pani...
      I kto, nie patrząc na tę zdania składnię,
      Dojrzy, co człowiek ma w sercu na dnie?
      Nie pani, bynajmniej nie pani...
      Dla pani, proszę pani, wszystko jest proste:
      Myśli są trzeźwe, słowa są ostre
      I ranią, cholernie mnie ranią!
      I wiem, że jeśli szczęście dogonię,
      W cichej przystani kiedyś się schronię,
      To nie z panią, bynajmniej nie z panią!

      Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu,
      Które jest prawie skończone,
      Że gdy rozstali się ten pan z panią,
      Szedłem za nimi peronem.
      I wówczas - tego, co się zatliło
      I uleciało w dal,
      Przez małą chwilę mi się zrobiło
      Bynajmniej żal...


Strona główna