Do wyjścia

Wojciech Kass


      Matka chowa rzeczy:
      sztućce, ścierki, chusteczki, wisiorki,
      przekłada ze stołu do szuflady, z półki na taboret,
      z parapetu do szafki, a potem
      nie znajduje: łyżeczki, grzebienia, tubki.
      Mózg mojej mamusi zwija się, wchłania, zapada,
      odwraca od całej zewnętrzności,
      jesteś be - diabelska zewnętrzności - mówi,
      bo zabierasz rzeczy: widelce, watę, spinki.
      A mimo to moja matka się wyrywa,
      ona chce wyjść na ulicę, do parku, do sklepu
      (właśnie trzyma w ręku chusteczkę, wisiorek, klucz),
      ona chce wyjść do turystów mówiących po niemiecku,
      ona chce wyjść do siostry w Oliwie, do kuzynki
      na Chopina, ona chce wyjść do wyburzonego
      za Gierka domu sąsiadki, do dzieciństwa,
      które w śnie poniewiera się jak strzęp błyszczącej tkaniny,
      chce wyjść do grobu brata Gerarda na Malczewskiego
      i naprzeciw tym rzeczom, tym, no jak im tam:
      łyżeczce, widelcowi, grzebieniowi, spince,
      torebce, parasolowi i kluczom.
      Dokąd ja chcę wyjść, synu? - pyta.


Strona główna