Odchodzenie

Stanisław Srokowski


      Gdy szpital śpi,
      cisza tyka w ścianach,
      a po długich korytarzach
      kardiologii rozpina swoją sieć
      nicość.

      Powietrze unosi siną brew
      i marszczy się w kącikach warg
      umierającego starca.
      Żółta łza światła spływa
      w ciemność.

      W moich żyłach rozkłada
      namioty ostatni oddech
      i zapalają się świece krwi,
      których płomyki
      dławią gardło.

      Na łóżkach modlą się
      blade prześcieradła.
      Tylko suche usta ścierają
      powietrze w popiół.

      To życie wywiesza białe flagi,
      to śmierć.
      Noc naciąga kaptur i milczy.
      I powoli opada powieka nieba.


Strona główna