Powój i wuj

Agnieszka Frączek


      Wuj pół dnia z myślami bił się,
      Bo mu w domu powój wił się:

      - Chcę spokoju! - wołał wuj.
      Lecz powoju głodny zwój
      Chyłkiem mu oplatał stół,
      Kluski żuł, a bułką pluł,
      Długim kłączem obrus pruł.

      Rychło zwój gnał kłusem w dół,
      Chwilę się pod stołem snuł,
      Jakby znów coś złego knuł...

      A wuj patrzył i się truł,
      Bo mu powój nastrój psuł.

      Wtem zwój popełzł w przód jak płaz
      I w półbuty wuja wlazł.

      Gmerał tam przez dłuższy czas...
      Gładko wyrył w bucie dziurę
      I przez dziurę popełzł w górę.

      Biedny wuj się czuł jak muł,
      Gdy go powój objął wpół
      I kłączami w tułów kłuł!

      - A to zbój! - wystękał wuj.
      I z powojem stoczył bój!

      Wuj zwój szarpał, rwał na pół,
      Kłącza targał, gryzł i żuł...
      Aż z tułowia powój zzuł.


Strona główna