Powrót

Tadeusz Różewicz


      Nagle otworzy się okno
      i matka mnie zawoła
      już czas wracać

      rozstąpi się ściana
      wejdę do nieba w zabłoconych butach

      usiądę przy stole i opryskliwie
      będę odpowiadał na pytania

      nic mi nie jest dajcie
      mi spokój. Z głową w dłoniach
      tak siedzę i siedzę. Jakże im
      opowiem o tej długiej
      i splątanej drodze.

      Tu w niebie matki robią
      zielone szaliki na drutach

      brzęczą muchy

      ojciec drzemie pod piecem
      po sześciu dniach pracy.

      Nie, przecież nie mogę im
      powiedzieć że człowiek człowiekowi
      skacze do gardła.


Strona główna