Rozstanie

Dorota Kiersztejn-Pakulska


      Na co nam przyszło
      na dzielenie wszystkiego na pół
      jak zrywanie z zaschłych ran bandaży

      Potem postać jeszcze chwilę
      nad otwartym grobem
      jak usta do krzyku

      Tam gdzie powietrze pękło
      i już nigdy się nie zrośnie

      Odejść
      drży jeszcze poruszona gałązka
      słychać echo kroków
      szloch zapóźniony i śmieszny

      Jak to dobrze, że się nam nie urodziło
      dziecko
      powój wokół naszych przegubów
      jest gdzieś obok nas w każdej cząstce powietrza

      w lekkich stąpaniach wiatru
      nocą woła nas płaczem do siebie
      Naprawdę nic nas nie trzyma


Strona główna