O rycerzu, który się nie spieszył

Marcin Brykczyński


      W pradawnych czasach, jak pewnie wiecie,
      dzielni rycerze żyli na świecie.
      Każdy miecz nosił i ciężką zbroję,
      nieraz się wsławił szalonym bojem,
      z ogromnym smokiem walczył o życie
      i w pięknej damie kochał się skrycie.

      Niejedna o nich krąży opowieść;
      czy mówią prawdę, trudno dziś dowieść,
      bo przecież wiersze, pieśni, ballady
      można upiększać aż do przesady.
      Stąd też, za sprawą wielu bajarzy,
      każdy żył sławą, o jakiej marzył.

      Miejsca w balladach zajął niemało
      rycerz Grzebalski, zwany Grzebałą,
      odważny, słowny, pomocny, szczery,
      zbrojny, prócz miecza, w dobre maniery,
      który nikogo nigdy się nie bał
      i tylko ciągle strasznie się grzebał.

      Smoka pokonać mógłby bez trudu,
      lecz nim się zjawił, smok umarł z nudów.
      Kłótliwa dama była do wzięcia,
      szczęściem, nim przybył, wyszła za księcia.
      Na pewną wojnę jechał spokojnie,
      tak że gdy przybył, było po wojnie.

      Takie zdarzenia, zgoła nierzadkie,
      trudno tłumaczyć zwykłym przypadkiem.
      Wypada raczej stwierdzić niezbicie,
      że on rozsądek cenił i życie.
      Nieraz też umysł po to wytężał,
      żeby nie użyć głupio oręża.

      Gdy trzeba było, do walki stawał,
      z czego się brała rycerska sława.
      I każdy śmiało zaświadczyć może
      o tym, że nie miał plam na honorze.
      Jednak wśród bliskich nikt nie zaprzecza,
      że wyżej cenił rozum od miecza.

      Jak stąd wynika, mówiąc najprościej,
      wielcy też mają swoje słabości
      i nie ma na to niestety rady,
      że trudno znaleźć kogoś bez wady.
      Lecz choć nie wszystkim one są miłe,
      z niektórych można uczynić siłę.


Strona główna