Wyrzut sumienia w sklepie warzywnym

Piotr Adamczyk


    W sklepie warzywnym starsza pani wybiera jabłka. Powoli, starannie, każdemu się przyglądając z uwagą. Wzięła cztery, po chwili, z wahaniem, jedno odkłada z powrotem. Prosi jeszcze o szczypiorek, płaci trzy dwadzieścia i wychodzi, kłaniając się uprzejmie.
    - To poetka - mówi sprzedawczyni do następnej klientki. W jej głosie brzmi duma, bo nie w każdym sklepie warzywnym kupują poeci.
    - Poetka? - dziwi się klientka. - Nawet nie wiedziałam, że poeci jeszcze istnieją.
    - No, a Szymborska?
    - Już nie żyje.
    - A ten ksiądz, jakże mu tam? Tischner? - sprzedawczyni nie daje za wygraną.
    - Też nie żyje.
    Zapada chwila kłopotliwego milczenia.
    - No ale ta jeszcze żyje - wraca do tematu sprzedawczyni.
    - Może to ostatnia.
    Znowu milczenie.
    Po czym sprzedawczyni:
    - A ja ten szczypior taki zwiędnięty podałam...


Strona główna