Gdy jęczą skrzypki wichru

Juliusz Feldhorn


    Juliusz Feldhorn żył tylko 42 lata... Nauczyciel, historyk literatury, poeta, pisarz i tłumacz. Przyszedł na świat w 1901 roku w Tarnopolu. Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim (1923), a następnie pracował w Krakowie jako nauczyciel języka polskiego w Prywatnym Gimnazjum Koedukacyjnym Żydowskiego Towarzystwa Szkoły Ludowej i Średniej. Współpracował z "Gazetą Literacką" (1926-1927) i "Miesięcznikiem Żydowskim" (1931-1935). Jako żołnierz Wojska Polskiego brał udział w kampanii wrześniowej 1939 roku, następnie znalazł schronienie we Lwowie i uczył w szkole zawodowej, aż do czasu wkroczenia tam Niemców (czerwiec 1941). Potem przez pewien czas ukrywał się w Wiśniczu. Zaangażowany w pracę konspiracyjną, przenosił się z miejsca na miejsce (Kraków, Swoszowice). Aresztowany przypadkowo (wraz z żoną) 11 sierpnia 1943 r. podczas obławy, został wraz z nią i grupą innych osób rozstrzelany w Wieliczce.

    Wydał kilka zbiorów wierszy: "Domy" (1922), "Wczoraj-dziś-jutro" (1928), "W ogrodzie brata Chryzostoma" (1932). Jest także autorem kilku powieści popularnonaukowych dla młodzieży (m.in. "Wieści płyną w świat", 1938) oraz powieści "Cienie nad kołyską" (1936). Przetłumaczył z oryginału "Pieśń nad pieśniami"; przekładał również Dantego, Verlaine'a, Rimbauda, Goethego, poetów serbskich i rosyjskich. Pisał artykuły naukowe poświęcone motywom żydowskim w literaturze polskiej i światowej. Jego popularny zarys historii sztuki, napisany jeszcze przed wojną, został wydany w 1961 roku ("Dzieła i twórcy").

    Był bardzo lubianym i cenionym polonistą Gimnazjum w Krakowie, który zaszczepił piękno polskiej poezji i literatury w sercach licznych uczniów, do dziś wspominających swojego niezwykłego profesora...

    * * *

    Domine, non sum dignus,
    ut intres sub tectum meum.
    Mat. VIII. 8

      Gdy jęczą skrzypki wichru
      przez siną targane dłoń,
      Niesiesz w białe bezdroża
      boleśnie zmarszczoną skroń.

      Kroki Twoje szeleszczą.
      Łopocą fałdy Twych szat.
      W bieli śniegowej ginie
      Twych nóg zmarzniętych ślad.

      Wygnano cię z świątyni;
      rozbito Twój czarny krzyż
      I zdartoć płaszcz królewski
      myśląc, że dawno już nie śpisz.

      Kroki Twoje szeleszczą
      i łzy Twe marzną na lód;
      Przychodzisz o północy
      - do zawartych wrót.

      Śnieg sypie senną zawieją
      i świat jest w świecących skrach -
      Panie, nie jestem godzien,
      ażebyś wszedł pod mój dach!


Strona główna