Tata wrócił. I co teraz?

Lidia Ostałowska


    Mamy problem z ojcami - bez względu na wiek, pochodzenie, wykształcenie, stan majątkowy, światopogląd. Z ojcem najczęściej jest tak, że go nie ma. Z ponad tysiąca relacji czytelników 140 złożyło się na książkę "List do ojca". Dominuje w niej miłość przez łzy. Chęć pojednania, która pogłębia się z wiekiem.

    Tatę kocha się za darmo. Nawet jak pije, bije, poniża, porzuca, dostaje drugą szansę. A kiedy ją zmarnuje, dzieci najczęściej nie odmawiają mu kolejnej. Nadzieja na "powrót" dobrego taty nie znika.

    Nie chcę innego ojca

    Paweł oświadcza: "Nie zamieniłbym swojego ojca na żadnego innego". A jego ojciec to żaden autorytet ani wzór. Nim zapił się na śmierć, z rodzinnej codzienności zrobił koszmar.

    Jacek czekał z przerażeniem, w jakim humorze wróci tata. A teraz ojciec umiera na raka. "Patrzę na Ciebie ze spokojem i wiem, że jednak coś od Ciebie dostałem. Życie" - pisze Jacek.

    Ewunia na dźwięk słowa "ojciec" czuła w brzuchu potworny ścisk. Ale kończy swój list zaklęciem: "Kocham Cię, tatusiu".

    Listy nadeszły, gdy "Gazeta" poprosiła czytelników, by dokonali rozrachunku. "Czego NIE powiedzieliśmy swoim ojcom? Są słowa, na których wypowiedzenie brakowało nam odwagi i czasu przez 10, 15, 20, 40 lat. Pytania, których boimy się do dziś".

    Bo mamy problem z ojcami - bez względu na wiek, pochodzenie, wykształcenie, stan majątkowy, światopogląd. Z zamówionego sondażu wynika, że z ojcem najczęściej jest tak, że go nie ma. Ojciec powinien angażować się w rodzinę na równi z matką - stwierdziło 92 proc. ankietowanych Polaków. A czy się angażuje? Zaprzeczyli.

    Rozliczeniom patronowało Mickiewiczowskie hasło "Powrót taty". Z ponad tysiąca relacji 140 złożyło się na książkę "List do ojca".

    Dominuje w niej miłość przez łzy. Chęć pojednania, która pogłębia się z wiekiem.

    Tata Andrzeja to awanturnik, tchórz, obłudnik. Swoją prawdziwą twarz pokazał w niedzielę, gdy ogłoszono stan wojenny. Andrzej pamięta chwilę, gdy matka przyszła z tą wiadomością z kościoła. "Bałem się. Czekałem, aż coś powiesz. Przecież byłeś w wojsku, a dziadek służył w Legionach, no i cała rodzina, te historie o AK-owcach opowiadane przez wujków. A Ty nic. Byłeś blady. Potem krzyczałeś na matkę, że na pewno coś ksiądz pomieszał. A nawet gdyby, to Jaruzelski wie, co robi, to generał i trzeba zaufać". Andrzejowi zabrał niewinny kalendarz z orłem w koronie, a jak syn nie chciał oddać, dał mu w twarz.

    Andrzej mocował się ze wspomnieniami: "W końcu zrozumiałem, że mimo wszystko nie chcę mieć innego ojca". Czy wpłynął na to list adresowany do taty, który przejął 15 lat temu i zachował do dziś?

    List OD NIEJ - od tajemniczej kochanki - przyniósł utożsamienie i współczucie?

    Andrzej tego nie dopowiada, ale w biografii taty nieoczekiwanie odkrywa poświęcenie.

    Ideał w naszych głowach

    O tym, że ojcowie z listów należą do różnych pokoleń, dowiadujemy się ze wzmianek. Kupił lego z Peweksu, podarował enerdowskie rakietki do badmintona, założył firmę, stracił pracę. Historia jest tu prawie nieobecna.

    Ojcowie żyją poza czasem, jakby polityczne i społeczne rewolucje nie były źródłem ani tłem ich postaw. Rodzina jest wszechświatem.

    Liczą się tylko wzajemne domowe relacje - dramatyczne, nabrzmiałe, wyabstrahowane.

    Czego oczekujemy? Jaki powinien być (i czasami bywa) tata?

    "Tato, a pamiętasz jeszcze tę wiewiórkę, która wskoczyła mi na głowę w Łazienkach i nie chciała zejść? To dzięki Tobie umiem jeździć na nartach, pływam żabką, a nie pieskiem".

    W sentymentalnych wspomnieniach - a często jedynie marzeniach - tata to Wyrwidąb i Waligóra. Mocarz, który chroni swoje pisklę i dla niego zarabia na chleb. Towarzysz sportów ekstremalnych. Tolerancyjny wychowawca. Przy udanej maturze pęka z dumy, przy nieudanej pociesza. Nie osądza, pomaga, nie wtrąca się w życie dziecka, nie krytykuje wyborów. Kocha wnuki i klei z nimi modele.

    RODZINA jest dla niego najważniejsza.

    Taki ideał ojca mamy w głowach. Tęsknimy za popieranym przez Kościół modelem, w którym rodzina może na siebie liczyć i wymaga. Daje odwagę do działania, lecz powstrzymuje przed fałszywym krokiem. Chcemy, żeby role były jasno podzielone, scenariusze przewidywalne. Taki model sprawdził się przecież w trudnych dla Polaków czasach - powstania, wojny, PRL. I nadal obowiązuje, choć staje się mitem.

    Żyjemy w XXI stuleciu, a nasze wyobrażenia o rodzinie ukształtował wiek XIX. Kiedyś miłość i uwagę ojcowie okazywali dzieciom podczas wspólnej pracy w gospodarstwie albo warsztacie. Łączyła ich odpowiedzialność za przetrwanie. Dziś w mieszkaniach toczy się wojna o pilota. Tata chce mecz, mama telenowelę, córka MTV - nawet to trudno im wynegocjować.

    Ojciec w wersji patriarchalnej należy do porządku, który już dawno podważono. Tymczasem normy kulturowe zostały zahibernowane, nie nadążają za zmieniającym się światem.

    Dla dzieci to źródło cierpienia.

    Wybaczamy, choć byliście źli

    Jaki jest prawdziwy tata z listów? Szczerze mówiąc, to postać raczej żałosna. Pozbawiony poczucia odpowiedzialności egoista, pantoflarz albo kat, materialista, słabeusz. Kultura zwalnia go z konsekwencji własnych czynów.

    Bożena spotkała się z ojcem po 32 latach. Powiedziała, że było jej ciężko bez niego. A tata na to: "Nie przesadzaj, mama się tobą opiekowała. Skończyłaś studia? Masz fajną pracę? Dom, męża i dziecko? No, to o co ci chodzi?".

    Ojcowie demonstrują obcość, obojętność. Unikają podejmowania decyzji, rezygnują. Chowają się za kobiety.

    Jacek jako nastolatek musiał szukać ojca po knajpach. Życzył mu śmierci, uważał za idiotę. A teraz pisze do taty: "Nasza mama dokonała na nas obu perfekcyjnego zabójstwa. (...). Twoja wina tkwi w tym, że zgodziłeś się na tę kastrację. Że nie protestowałeś, że odpuściłeś sobie robienie ze mnie mężczyzny. (...). Teraz mam 40 lat. Już wiem, że nie tylko ona Cię wykastrowała. Na spółkę z nią zrobił to PRL. Mężczyzna nie miał nawet prawa wybrać miejsca, gdzie pojedzie na wczasy z rodziną, bo robił to za niego Fundusz Wczasów Pracowniczych. Nawet z kochanką w hotelu nie mógł zamieszkać, bo nie meldowało się razem osób niespokrewnionych".

    Może i racja. Komunizm odebrał mężczyznom ich domenę - władzę. Polityczne kariery pachniały brakiem samodzielności i fałszem - Polska nie była suwerenna. Ustrój zabraniał rywalizacji w biznesie.

    W sferze prywatnej zaczęły rządzić kobiety. Zarabiały własne pieniądze, współtworzyły budżet rodziny.

    Na Zachodzie rosnącej pozycji kobiet towarzyszyły zmiany w mentalności. Ten proces cywilizacyjny trwał dziesiątki lat. U nas po wojnie emancypacja to narzucona rewolucja.

    Polki ją polubiły, a Polacy? Wciąż się nie mogą przyzwyczaić.

    Ale czy to rozgrzesza duchowe inwalidztwo wielu ojców? Rozgrzesza - odpowiadają dorośli synowie. Współczesna Polska dała im niezłą pozycję. Odzyskali swobodę i władzę, kobietom przypomnieli, że przede wszystkim są matkami. Z takich wyżyn patrzą na ojców z pobłażaniem. "Tak, nasi ojcowie byli tragiczni. Tak, nasi ojcowie dokonali morderstwa psychicznego na własnych rodzinach. Ale jakże trudno sobie wyobrazić, w jakich warunkach kształtowały się ich psychiki. Jaką presję i upokorzenia musieli znosić jako mężczyźni, często do końca życia. Dzisiaj jako emeryci muszą przełykać gorycz poniżających emerytur" - pisze Michał. I ogłasza: "Byliście złymi ojcami, ale wybaczamy Wam!".

    Tylko niech nie wybacza w imieniu Łukasza. Jego tata - lokalny polityk prawicy, podziwiany działacz społeczny - latami znęcał się nad rodziną. Nie powstrzymała go przed tym ani męska godność, której nasza kultura już nie skąpi, ani wartości, jakie głosił. Łukasz chce powiedzieć ojcu co innego: "Dziś wiem, co jest dobre, a co złe. Niełatwo mnie złamać. A ty? Jesteś zależny od swoich kolegów z partii i kochanki. A ja mam kogo kochać i okazało się, że można kochać mnie".

    Matka porzucona

    Na tle ojca matka wypada papierowo, blado. Bynajmniej nie jest ideałem - czasem bije, czasem sprowadza do domu niemiłego "wujka". Nawet gdy wychowuje samotnie, można jej wiele zarzucić, bo często się nie wyrabia. Osobiste wyrzeczenia takiej matki schodzą na dalszy plan wobec rany zadanej przez ojca. A przecież ból, jakiego doświadczyły dzieci, wziął się z dość powszechnego poglądu, że matka dziecku wystarcza. Albo że sama obecność ojca to już dość.

    Tomek pisze: "Teraz ja jestem daleko, a matka ciągle się z tobą męczy, bo nie ma innego wyjścia. Nie chcesz jej dać rozwodu, bo - jak mówisz - jesteś katolikiem i to dla ciebie nie do przyjęcia!". Jacek był wzorowym uczniem, ojciec chodził na wywiadówki, bo miał okazję się pochwalić. Ale nigdy nie pamiętał, w której syn jest klasie.

    Z pozorów rodziny budują mocne fasady. Kryją się za nimi lęk i pustka, które deformują życie dzieci. Ojciec Marcina zdradzał żonę. Marcin też swoją zdradził. Ojciec Tomka pił. Tomek został alkoholikiem. Łukasz liczy, że żadnego powrotu taty nie będzie: "Słowem "ojciec" się brzydzę. Do mojego słownika bardziej pasuje taka definicja: "Dawca materiału genetycznego". Mam tylko nadzieję, że w genach nie przekazał mi złości, przemocy i nienawiści. Boję się tego jak cholera. Boję się być ojcem".

    Z wielu listów bije przerażająca wiara w determinizm, przekonanie, że z rodzinnych urazów nie da się wyzwolić. Autorzy szukają pozorów więzi. Płaczą jak malcy, nie chcą stanąć na własnych nogach.

    Ale bywa inaczej. Ludzie zdradzeni przez ojca wkładają wiele wysiłku, by uporać się z tym doświadczeniem. Czasem sami, czasem z pomocą terapeutów od dorosłych dzieci alkoholików osiągają jasność widzenia. Chaos złożony z wyobrażeń i zawiedzionych nadziei zostaje uporządkowany, każdy konkret trafia na właściwą półkę.

    Żyjemy w kapitalizmie. Ojca można zobaczyć przez pieniądz.

    Aleksandra cytuje list, który wysłała tacie w 2002 r. "Chciałabym, abyś notarialnie zrzekł się mojej opieki nad Tobą, gdy będziesz stary, tak na wszelki wypadek. Nie mam zamiaru opiekować się Tobą, gdy będziesz niedołężny. Aby sprawę zakończyć między nami, ja podpiszę Ci zobowiązanie, że nie będę rościć żadnych pretensji do twojego majątku po twojej śmierci".

    Ojciec się wyprowadził, gdy Aleksandra miała 11 lat. Z dnia na dzień przestała być jego księżniczką, przestał ją rozpoznawać na ulicy. Na prośbę mamy Ola poszła do taty po pieniądze, bo zimą nie było czym palić. Nie wpuścił córki do środka. Rzucił ze złością: "Jeszcze na was muszę płacić". To nie skąpstwo, bo hojnie dbał o nową żonę.

    Po latach Aleksandra zaklepała adwokata i notariusza w terminie dogodnym dla ojca. Godzinę przed spotkaniem zadzwoniła z przypomnieniem. Okazało się, że nie miał zamiaru przyjść. "Czułam wściekłość. Ale też ulgę, wyrwałam się z tego przeklętego kręgu".

    Okazuje się, że przeszłość można przezwyciężyć. Uczuć do taty nie wyczerpuje tylko miłość i nienawiść.

    Jednak to one dominują w książce. "List do ojca" ujawnia i utwierdza fatalistyczne przekonanie, że tylko tradycyjna rodzina może być źródłem spokoju i szczęścia. Ojciec w niej olbrzymieje, staje się postacią centralną. Przesłania matkę, definiuje ją przez funkcję, którą pełni. Ogranicza osobistą wolność.

    Dzieci potrzebują NAS

    Po co nam powrót takiego patriarchalnego taty? Czas się z nim pożegnać, to postać anachroniczna. Przecież współczesnej rodziny nie definiują tylko więzy krwi. Coraz częściej tworzą ją wolni ludzie, którzy chcą być z sobą, bo łączy ich emocjonalna i duchowa nić. A jak po drodze stwierdzą, że to niemożliwe, winni się dzielić odpowiedzialnością.

    I na szczęście tak bywa. Grzegorz rozwiódł się kilka lat temu, mimo to spędza z dziećmi co drugi tydzień. Pierze, prasuje, gotuje, razem z byłą żoną rozwiązuje problemy szkolne. "Dzieci potrzebują NAS, a nie tylko jednego z nas. Dajmy im siebie po równo. Czy jesteście gotowi na odrobinę poświęcenia?".

    List do ojca, oprac. Grzegorz Piechota, Jerzy Wójcik,
    Biblioteczka Gazety Wyborczej, 2008.

    Lidia Ostałowska
    ("Gazeta Wyborcza", 24.05.2008)


Strona główna