Cieplarniane warunki

Andrzej Waligórski

      Gdy dyrektor przechodził przez biuro to zrobiła się taka cisza,
      Że było słychać nawet jak pchły oddychają na myszach
      Siedzących w biurowych norach, i jak muchom zginają się łokcie
      I jak księgowej Maniusi odrastają gwałtownie paznokcie
      I jak kierownik w myślach robi podwładnych na szaro,
      I jak księgowemu Kopcimęckiemu sypie się pierwszy zarost
      Oraz jak kontystce Miętusik starzeją się ciepłe papucie,
      I jak w buchalterze Serojdaku budzi się nagłe uczucie
      Do wspomnianej uprzednio Maniusi, i jak Maniusia myśli: "a chała!"
      I jak w zaszczepionym na dur brzuszny Samotraczyku wytwarzają się przeciwciała,
      I jak Pipulskiej robią się zmarszczki, i jak Kupścia zgaga piecze
      I jak łysieje Superfajczak i mnóstwo innych rzeczy,
      Ale to były odgłosy ciche, więc faktycznie panowało milczenie
      W którym trzeszczały artretycznie kroczącego dyrektora golenie
      I kolana, i w ten sposób dyrektor już się zbliżał do wyjściowych drzwi
      Gdy wtem Dreptakowi w żołądku jak zapiszczy coś "pi pi pi..."
      A zabrzmiało to w ciszy śmiertelnej jak bomba wodorowa,
      Lub raczej - jak się okaże - jak salwa honorowa,
      Bo dyrektor, nie przywykły do huku, pomyślał, że coś wybucha
      Więc zbladł, zatrzepotał rękami, zadarł nogi i oddał ducha.
      I leżał. A żołądek Dreptaka śpiewał nad nim jak zespół "Mazowsze"
      Tak, tak... cieplarniane warunki nie zawsze bywają najzdrowsze!


Strona główna