- Mamo... A co to jest chuj?
Zamarłam. I pytam. Kolejny raz w myślach pytam, dlaczego ja. Czemu
do ojca nigdy nie pójdzie z trudnym pytaniem. Do niego to leci tylko zapytać,
co to wiewiórka. Ewentualnie czym jest diplodok. A do matki? Z chujami.
I tak w ogóle to gdzie to moje dziecko usłyszało takie słowo. Wyrwało się
komuś pewnie, a Młoda, jak na złość, zawsze wchodzi w punkcie kulminacyjnym
sytuacji. Albo może z lasu, z "Parku Rozrywki Pod Jeleniem", od Panów,
co to trunki popijają usłyszała brzydkie słowo...
- Dziecko, skąd ty takie słowo znasz?
- Widziałam mamo. Obrazek Ci przyniosę pokazać...
Nogi, jak nigdy się pode mną ugięły. Bo moje dziecko obrazek... Obrazek
chuja mi przyniesie! Stwierdziłam, że nie chcę patrzeć na to. I gdy ja
przed oczami miałam to dziecko moje uradowane, które biegnie do mnie z
karteczką, krzycząc pytająco:
- I dlaczego te dziewczynki mają takie otwarte buzie...?
... umarłam. Wewnętrznie. Nawet nie wiecie, ile myśli przez głowę mi
przeleciało... Stałam jak człowiek skazany na rozstrzelanie. Albo tak znienacka
wzięty na przepytywanie, gdy niewinnie myślał sobie o zmywarce... I w tym
momencie do rąk moich trafia obrazek.
- O Boże. Chór? O chór Ci chodzi?
- No tak. O chój mi chodzi.
Strona główna