Arktyka na codzień

Andrzej Waligórski

      Czy to foka jękliwie się żali,
      Pływająca w lodowatej fali,
      Czy też niedźwiedź polarny groźny
      Co mu z pyska bucha oddech mroźny?

      Może pingwin razem z pingwinięty
      Wskoczył z pluskiem w polarne odmęty?
      Może płacze ponuro syrena
      Ze słynnego statku Amundsena?

      Może zamieć uderza o szkiery,
      Bo jak nie to, no to co to do cholery?
      Chyba że to przez śnieżyste tereny
      Pędzą cwałem kosmate reny,

      Lub rosomak na zimnym Tajmyrze
      Przemarznięte łapy sobie liże,
      Lub psi zaprzęg i traperskie narty
      Przecierają szlak nieprzetarty,

      Albo wilk to samotny przy fiordzie
      Wyje, a głos zamarza mu w mordzie,
      Względnie mors do przerębli zalazł,
      Bo jak nie to, no to co to, kurdebalans?

      Wszak nie Fin to, nie Eskimos skośnooki
      Strąca sople, które wmarzły mu w loki,
      I nie ajsberg płynie z pluskiem straszliwy,
      I nie w tajdze syberyjski myśliwy,

      I nie żaden Scott na Antarktydzie
      Do bieguna z uporem idzie,
      Nie Samojed, ani nie Lapończyk
      Z lodu igloo budować kończy,

      Nie rozbitek tak jęczy na głazie...
      No to co to rany boskie w takim razie???
      Ach, to w srogiej arktycznej pustce
      Lewandowski spędza wczasy w Ustce!!!


Strona główna