... a w każdy wieczór mglisty
Coś u mnie w domu zgrzyta,
A jest to duch ateisty,
Więc się zazwyczaj go pytam:
Duszo, duszo pokutna!
Co tak siedzisz i jęczysz?
Czemu żeś taka smutna,
Żeż czemu tak się męczysz?
Na to mi z narożnika
Tak odpowiada dusza:
Jam jest duch bezbożnika,
Czyli że ateusza,
Jeśli mam mówić szczerze,
Faktycznie nie ma tu mnie,
Bo sam w siebie nie wierzę...
Pan szanowny rozumie?
Tutaj piszczelem skinął,
Wypuścił z gęby dyma,
W powietrzu się rozpłynął
I faktycznie go ni ma...
Tyle że smród zostawił
I kawałek zasłony...
Oko lśni jak latarnia,
Błyszczy łańcuch ze srebra...
Panie, cóż za męczarnia!
- jęknął, drapiąc się w żebra.
Ot, niesmaczne kawały.
Czy zemsta? Diabli wiedzą!
Nie ma mnie przez dzień cały
Zgodnie ze ścisłą wiedzą,
Aż tu na pół minuty
Zjawiam się jako strzyga...
Duch ze mnie psu na buty,
Skąd więc cała intryga?
Tu znów cieniutko kwiknął,
Siadł przed telewizorem,
Chciał popatrzeć, lecz zniknął,
Cuchnąc siarkowodorem...
Myślę, że facet taki,
Co zjawia się i znika,
Musiał mieć jakieś braki
W wykształceniu laika...
Mógł dźwigać sentymenty
Z czasów, gdy był malutki,
Może nie wierzył w świętych,
Lecz wierzył w krasnoludki?
O... znowu z jakiejś szpary
Wyłazi na podłogę... Cześć!
No, co powiesz, stary?
Panie! Ja już nie mogę!!!