Babcia

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

      Za lat pięćdziesiąt siądzie przy fortepianie
      (będzie miała wówczas wiosen siedemdziesiąt cztery)
      babcia, co nosiła jumpery
      i przeżyła wielką wojnę nudną niesłychanie.

      Babcia, za której czasów jeździły tramwaje,
      samolot pierwszych kroków uczył się po niebie,
      a ludzie przez telefon mówili do siebie,
      nie widząc się nawzajem.

      Babcia pamiętająca Krakusa i Wandę,
      a w każdym razie Piłsudskiego i Focha,
      która się upajała jazz-bandem
      i odbierała listy od listonosza,

      której młodość zeszła marnie, bez kikimobilu,
      biofonu, wirocyklu i astrodaktylu,
      wpatrzona w film swój zblakły z uśmiechem tęsknoty,
      zagra na fortepianie staroświeckie fokstroty.

Wachlarz, 1927

Strona główna