Te półki ocalały mi sprzed wojny
Z dziurawymi od kul książkami.
Czasami los wojny jest hojny,
Więc dlatego jestem między wami.
Wspominam mitów niedostatek
I średniowiecza łgarstwo -
Cóż mi zostało na ostatek
jako lekarstwo?
Nie róg Rolanda, nie miecz Don Kichota
i nie wędrówki Kandyda,
dzielna niegdyś książek piechota
nie na wiele mi się dziś przyda;
Nie Byron, nie Szekspir, nie Goethe,
ich poezja wzniośle - surowa,
nie Norwid nawet, nie te
zostały mi słowa,
Nie zostały nawet słowa Słowackiego,
kiedy mówił: "...pawiem i papugą..."
(a przecież od niego, od niego
uczyłem się tak długo...).
Tego wszystkiego uczyłem się na pamięć
z woli nieprzymuszonej,
a potem przyszła jedna zamieć, druga zamieć
i pamięć zabitej żony...
Nie, nie to mi zostało z książek
ocalałych,
ale jakiś przewspaniały związek,
który łączy świat cały.
Ja na taborach radzieckich
W dziewiętnastym, dwudziestym (ledwie przypominam)
Czytałem (podporucznik) prawie dzieckiem
książki Lenina...
Noc już świtem farbuje
I życiu już późna pora
Towarzysze, dziękuję
Za pocałunek Almanzora.