Tyle trzasku,
tyle blasku,
burza kręci
bicze z piasku.
Błyskawice
z góry miota,
dyszy niby
hipopotam.
Tyle błysku
w górze, nisko
las zapłonął
jak ognisko.
Burza zwija
z ognia sznury,
leci z chmury
na pazury.
Aż nagle cisza nastaje,
robi się jasno, miło
i słońce znowu świeci,
jakby bez przerwy świeciło.