Klątwa nad Chalionem (fragmenty)
Litości, bogowie, litości. Bylibyśmy
ostatnimi głupcami, modląc się o sprawiedliwość.
- Czy rozumiecie, co znaczy być świętym?
Czy ktoś przytaczał wam kiedyś kazanie
Ordola o pustych naczyniach? Słuchajcie więc, a nie będziecie znudzeni.
- Umegat postawił swój kubek do góry dnem. - Człowiek ma wolną wolę. Bogowie
nie mogą w nią wtargnąć, tak samo jak ja nie mogę nalać wina do kubka przez
dno.
A czymże innym jest błogosławieństwo, jeśli nie klątwą oglądaną z innego punktu widzenia? Bogowie nie zsyłają cudów dla naszych celów, tylko dla własnych. Jeśli stajemy się narzędziem, to jedynie z powodu poważniejszej przyczyny. Ale jesteśmy tylko narzędziem. Nie jesteśmy samym dziełem. I tak też będą nas oceniać. Świątynia ma służyć... no nie tyle wam, ile Jej. Myślę, że tyle mogę wam obiecać: nikt nie będzie się wtrącał do waszych uczynków. Jeśli bogini wkroczyła w ten świat tylko dlatego, że Cazaril w całości zrzekł się swej woli na Jej rzecz, to czy samo pragnienie życia, najbardziej stanowczy z aktów woli, nie wystarczy, by pozbyć się Jej, a wraz z Nią i Jej cudu? Klątwa przybiera tysiąc postaci, wynaturza wszelkie dobro, które mogłoby spotkać w życiu Orica, wydobywając zeń i wyolbrzymiając jego słabe strony. - Jeśli bogowie wyznaczyli mi tę
ścieżkę, to gdzie tu miejsce dla mojej wolnej woli?
Nie można odgadnąć z góry bożych planów. Trzymajcie się drogi, jaką wyznaczy wam cnota - jeśli potraficie ją dostrzec - i miejcie ufność, że obowiązek, jaki przyjdzie wam spełnić, to właśnie ten, który wam wyznaczono. I że zdolności, jakimi was obdarzono, powinniście wykorzystać w służbie bogom. Wierzcie, że bogowie nie zażądają od was niczego, czego by wam wpierw sami nie dali. Nawet życia. - Pani musiała was bardzo ukochać!
Bogowie i my współistniejemy ze sobą tu i teraz, rozdzieleni ledwie o grubość cienia. Nie ma między nami żadnych wielkich odległości do przebycia. Jednak nie można bogów do niczego zmusić. Tak pewnie jest najlepiej. Oni także nie mogą nas zmusić do niczego. Niebo jest po drugiej stronie każdej żyjącej osoby, każdego żyjącego stworzenia, tak blisko jak rewers monety albo druga strona drzwi. Każda dusza to potencjalne przejście do świata bogów. Ciekawe, co by się stało, gdybyśmy nagle otworzyli się wszyscy naraz? Czy wtedy nasz świat zalałaby fala cudu, która opróżniłaby niebo? Święci to taki system irygacyjny bogów. Rozważne, ostrożne otwieranie i zamykanie śluz pozwala dostarczyć każdej malutkiej farmie ludzkiej duszy odpowiednią porcję bożego błogosławieństwa. Jeśli bogowie postrzegają dusze ludzi, a nie widzą ich ciał, inaczej niż ludzie, którzy oglądają ciała, a nie widzą dusz, to pewnie dlatego tak bardzo im są obojętne wygląd lub sprawy cielesne. Takie jak ból? Czy ból w oczach bogów to tylko iluzja? Być może niebo to nie miejsce, tylko coś jakby punkt widzenia lub kąt widzenia? W chwili śmierci prześlizgujemy się między jednym światem a drugim. Tracimy oparcie w materii, a zyskujemy... co? Śmierć wyszarpuje dziurę między dwoma światami. A jeśli śmierć tworzy w świecie małą
dziurę, która szybko zarasta z powrotem, to czego potrzeba, by dziura stała
się większa? Nie zwykła mała szczelina, przez którą można wymknąć się chyłkiem,
lecz wielki wyłom, zabezpieczony i podstemplowany, przez który mogą wlać
się do nas całe niebieskie zastępy?
Tu nie chodzi o szturmowanie nieba
- to raczej niebo szturmuje człowieka. Czy Cazaril zdoła przełamać nawyki
dowódcy obleganego miasta i otworzy bramy?
Tu nie chodzi o wartość człowieka, tylko o kształt jego duszy. Trzeba umieć zrobić z siebie naczynie, żeby bóg mógł wlać się nam do środka. Teraz już rozumiem, dlaczego nigdy przedtem nie widywałem świętych. Świat nie musi zderzać się z ich wolą, jak rozbijające się o skały fale, lub rozdzielać się przed nimi jak woda przed dziobem statku. Są za to giętcy, podatni i przepływają przez świat cicho jak ryby. (Wybór dokonany przez T.P.) |