- Musi być jakieś wyjście stąd - tu błazen zniżył głos
Za spokój wiele płacisz, by w zgiełku znaleźć go
Z mych dzbanów kupcy sączą miód, w mą ziemię wsiąka pot
Ceny tych rzeczy nie chce znać ani pan ani chłop
- Nie przejmuj się tak bardzo - złodziej uprzejmie rzekł
Ci głupcy jeszcze wierzą w to, że zmienią rzeki bieg
Życie to dla nich kiepski żart, odejdźmy lepiej stąd
I zrzućmy z twarzy cały fałsz - za dużo kłamstwa - to był błąd
Znad strażniczych wież władcy we wszystko mają wgląd
Damy odchodzą stąd i stąd, i bosa służba też
Słuchaj jak wyje dziki zwierz, horyzont zaszedł mgłą
Dwaj jeźdźcy zjawili się, z porywem wiatru mkną