Tu dzień nie jest realny
Kwitnący kiczowaty wschód
Upodabnia się do nieznanej formy
Piękno które tworzy ciszę
Skrada się do grzechu
Po długim zamyśleniu
Nie jestem tu obcy
Bywałem tu często
Też w czasie długiej zimy
Która cykała jak zegar
I czułem się wtedy
Jak oszukany chłopiec
Bo nie ma nic gorszego
Jak zagubienie myśli
W chwili gdy zamienia się
Śmiertelność w pamięć
Przez chwilę jest spokój
Droga jest niepewna
Niewidoczna pod chmurami
Światłocień i brzozowe powietrze
Krajobraz malowany w pawie
Wszystko jest prawdziwie podobne
Tylko na południu
Na olbrzymiej przestrzeni
Żółty zaciek żałobny
Długie wahadłowe cienie
Jakby ktoś popychał księżyc