Elegia miasteczek żydowskich

Antoni Słonimski

      Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek,
      W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
      Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek,
      I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.

      Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany,
      Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto
      I wapnem sinym czysto wybielono ściany
      Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto.

      Błyszczy tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy,
      Już za miastem na szosie, gdy noc się rozpala,
      Krewni moi żydowscy, poetyczni chłopcy,
      Nie odnajdą dwu złotych księżyców Chagala.

      Te księżyce nad inną już chodzą planetą,
      Odfrunęły spłoszone milczeniem ponurym.
      Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,
      Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.

      Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
      Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,
      Gdzie starzy Żydzi w sadach pod cieniem czereśni
      Opłakiwali święte mury Jeruzalem.

      Nie ma już tych miasteczek, przeminęły cieniem,
      I cień ten kłaść się będzie między nasze słowa,
      Nim się zbliżą bratersko i złączą od nowa
      Dwa narody karmione stuleci cierpieniem.

      1947

Nowe wiersze, 1959

Strona główna