Najpiękniejszymi księgami

Emil Zegadłowicz

      Najpiękniejszymi księgami
      Zwiększyłeś skarb ukochany
      Owe na półkach sosnowych
      Księgi zdobiące Twe ściany.

      Bywało, myśl Twa znużona
      Spowiedzi bratniej słucha
      Z tych opraw, z tych kart, z inicjałów
      Mówiących z ducha do ducha.

      I wtedy palce Twe drżące
      Relikwie stuleci gładzą
      Myśli i czucia zaklęte
      Graficznych kunsztów władzą.

      I wtedy schodzą do izby
      Z ksiąg mędrcy, pieśniarze, poeci
      W jednej tu chwili zebrani
      Mężowie wielu stuleci.

      Przez okno kładzie się smuga
      Promień zachodu ostatni
      I ręce Twoje nagrzewa,
      I widma rzeszy pobratniej.

      Cisza majestatyczna
      Snuje srebrzyste przędziwa
      Wieczność się w wieczność przelewa
      Przez te ludzkości ogniwa.

      Zgasło słońce... Przez okno
      Patrzysz... i dusza Twa wzlata
      I czyta ponad zmierzchem
      Gwieździstą księgę wszechświata.


Strona główna