Erato

Carl Spitteler

(Literacki Nobel 1919)

      Wielki upał lata. W górach
      Zielona miedza, zamroczona lasem.
      Na przewiewnych skałach spoczywa Bóg;
      Przed nim księga żywota. Igrając
      Powiewa liśćmi wschodni wiatr.
      Po drugiej stronie wąwozu, z mglistej krawędzi
      Spada, pieniąc się, wodospad,
      Pełny tajemniczego szumu, wielki,
      Na szeroki dywan doliny.
      Oddech cyprysów wznosi się nad przepaścią,
      Między załomami głębokie pieczary.
      I nieraz, gdy Bóg podnosi oczy
      Znad książki bardzo zamyślony,
      Zatrzymuje wzrok na wodospadzie.

      Co tam połyskuje w wawrzynowym gaju?
      Czy to lwy? Czy łagodne węże?
      Na cienistym brzegu lasu leży
      Kłąb splecionych kobiet.

      Teraz powstają ciała z pościeli
      I, rozespana, przeciąga się
      Erato. Pięknie zbudowana
      Unosi w górę ramię, a jasny
      Meszek z jej pachwin pokrywa
      Marmurowe piersi, otwiera ciężkie powieki
      I podczas gdy w ociężałej rozkoszy
      Wykorzystuje złoty świat, łagodne pagórki
      Szmaragdu i lazurowe niebo,
      Szepce marzycielsko, wzdychając
      I wsysając słodki trunek,
      Tęskne pocałunki i dźwięki.
      Potem osuwa się, zanurza i wypoczywa,
      Okopuje biodra poduszkami.
      Bóg patrzy. Jego myślące oko
      Upiększa uśmiech. Długie godziny
      Poi się jego spojrzenie odblaskiem
      Wzniosłego prawzoru na brzegu lasu.
      Wreszcie w niebiańską przestrzeń
      Wytęża swój wzrok, marzy i trwa wiecznie.

Tłum. Jan Koprowski

Strona główna