Gdyby nie ludzie
tak natrętnie, ze swoim łupieżem, paranoją, wystrzępionymi spodniami, antysemityzmem, kłopotami w pracy, trwałą ondulacją, skłonnością do uproszczeń i zadyszki, gdyby wcale nie trzeba ich było poznawać, przecierających zamglone okulary, wycierających zamaszyście buty "straszne dziś błoto", ocierających bezsilną łzę, gdyby nie otwierali przed każdym tak od razu swoich otłuszczonych serc i wyszmelcowanych teczek z przetartymi na zgięciach papierami "chwileczkę, gdzie ja podziałem to zaświadczenie", gdyby w ogóle ich nie było, tych zanadto takich samych i nadmiernie odmiennych światów z podwyższonym ciśnieniem, z wygórowanymi żądaniami "panie musisz pan mi pomóc", zbyt głośno mówiących, zbyt naocznie żywych, zbyt dotkliwie ludzkich, o ile łatwiej by się mówiło "nic co ludzkie nie jest..."
5.XI.1979
Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, 1980
|