Poznałem Cię na działce.
Miałaś suknię w ciapki.
Z daleka zawołałaś:
- Panie, ma pan grabki?
Zaczepiany bywałem już przez setki babek,
Ale nigdy,
Jak dotąd,
Pod pretekstem grabek.
Myślę sobie, wypada być grzecznym dla dam:
- Pani pyta o grabki?
Czy mam?
Owszem, mam.
A nawet gdybym nie miał, to dla ślicznej pani
Gotów jestem zagrabić, co trzeba, rękami.
To zrobiło wrażenie,
Rezerwa Twa pierzchła
I szybkoś ze swej działki na mą działkę przeszła.
Zaczęła się rozmowa we dwoje,
A deux,
Że magnolie są cacy,
A nornice - be!
Że pszczoły dobrze robią jabłoniowym kwiatkom,
A dalie jak te balie udają się rzadko.
Że pryskanie korzyści daje bądź co bądź,
A bez bezpardonowo powinno się ciąć.
Tymczasem odmieniło się nieco na świecie.
Słońce z księżycem zmianę
Szybką,
Jak w sztafecie,
Zrobiły i nastała perłowa godzina,
I słowik zaczął swoje popisy w jaśminach.
Na pięć ósmych trylował
I na cztery czwarte...
A grabki?
Grabki stały sobie o drzewo oparte.