Tam na środku podwórza
stoją Lilka i Róża:
znów się istnieć uparły,
jak to bywa umarłym.
Ja nie pójdę, nie pobawię się z wami,
mnie nie wolno z umarłymi dziewczynkami.
"Chodź, Joaśka, zagramy w klasy!"
Mnie nie wolno, wy robicie grymasy.
"Chodź, Joaśka, za kamykiem poskacz!"
Mnie nie wolno, wy mówicie z żydowska.
Tam na środku podwórza
stoją Lilka i Róża:
entliczek, pentliczek,
rzucają kamyczek.
A kamyczek za blisko się toczy,
żeby można do nieba doskoczyć.
Nie doskoczę, ja nie mam siły,
one mnie i tak przegoniły.
Bo to niebo jest całkiem na górze,
trudno gonić Lilkę i Różę.
Tam na środku podwórza
stoją Lilka i Róża:
im kamyczków nie trzeba,
doskoczyły do nieba.
Wypiękniała ulica Noakowskiego pod moimi oknami. Są skwerki, jest ścieżka rowerowa. A przecież ta ulica była początkiem wojennego koszmaru: podwórko pod numerem 10. Już nie było tu ani Lilki ani Róży, nie wiedziałam, że niebawem nie będzie ich już nigdzie. Chyba, że w moim wierszu doskoczą do nieba.
Blog Joanny Kulmowej, 6 lutego 2014 r.
Strona główna