Jeśli jest jakaś kraina bohaterów między Londynem a Los Angeles,
to na pewno znajduje się nad Wisłą

Ralph Peters, "New York Post", 2003


    Kulminacyjny punkt długiej walki Zachodu z islamskimi zdobywcami miał miejsce wieczorem, 12 września 1683 r., podczas oblężenia Wiednia przez Turków. Wtedy to właśnie nieliczni polscy husarze - najlepsi kawalerzyści w historii Europy uderzyli na nieprzebrane zastępy otomańskie. Zuchwały król Jan Sobieski przybył ratować Wiedeń, gdy inni europejscy monarchowie wybrali ciszę i spokój swoich dworów. Francuzi - o zgrozo! - paktowali nawet z sułtanem, bo upokorzenie Habsburgów było dla nich ważniejsze niż los zachodniej cywilizacji. Tamtego wieczoru polska kawaleria uderzyła z takim impetem, że 2000 tureckich lanc pękło jak zapałki. Tysiące Turków skakało do Dunaju, żeby ujść z życiem. Już nigdy potem świat islamu realnie nie zagroził Zachodowi.

    Jak odwdzięczono się Polakom? Sto lat później ich kraj został niczym tort podzielony między niewdzięcznych austriackich Habsburgów, pruskich Hohenzollernów i rosyjskich Romanowów.

    Po I wojnie światowej Polska znów pojawiła się na mapie Europy. Co zrobili Polacy? Uratowali zachodnią cywilizację po raz drugi. W zapomnianym dziś "cudzie nad Wisłą" zatrzymali sowieckie hordy zmierzające na Berlin. W błyskotliwej kampanii wojennej uratowali Niemcy przed widmem komunizmu. Jak im podziękowano? Straszliwą rzezią podczas II wojny i sowiecką okupacją po jej zakończeniu. Jednak uparci Polacy po 1989 r. znów wywalczyli niezależność.

    Dziś znów bronią wolności. W Iraku. Posłali tam 2,5 tys. najlepszych żołnierzy, sprzęt wart miliony dolarów. Polski generał dowodzi 12 tys. żołnierzy z 22 krajów. Jest odpowiedzialny za sektor, którego wcześniej pilnowało dwa razy więcej marines.

    Nagroda? Wydawałoby się, że Ameryka doceni wielkie zaangażowanie ubogiego sojusznika, w dodatku już zaangażowanego w misjach pokojowych w Afganistanie i na Bałkanach... Niestety! To Turcja, która wbiła nam rdzawy nóż w plecy w przededniu operacji "Iracka Wolność" otrzyma z Waszyngtonu co najmniej 2, a może i 5 mld dolarów. Pakistan, który nie może zmobilizować się do walki z Al Kaidą, otrzyma miliardy. Podobnie jak represyjny reżim egipski. A Polska? Przyznaliśmy jej standardowy pakiet pomocy w ramach programów NATO-wskich w wysokości... 12 mln dolarów. Podobnie jak Czechom, którzy wysłali do Zatoki kilku medyków, a potem, kiedy zrobiło sie gorąco, wycofali ich w panice. Polacy zgłosili niedawno jedna prośbę - niewielką. Poprosili o 47 mln dolarów na modernizację sześciu samolotów transportowych i zakup amerykańskich samochodów terenowych Humvee. Co odpowiedział Waszyngton? Niestety, to niemożliwe. Ostatni grosik poszedł na naszych ulubionych dyktatorów.

    Błędem jest idealizowanie jakiegokolwiek narodu. Ale jeśli jest gdzieś kraina bohaterów między Londynem a Los Angeles, to na pewno znajduje się nad Wisłą. Nasi polscy sojusznicy chcą być odbierani jako pewny partner Waszyngtonu na tym zdradzieckim padole. Dobrze by było, gdybyśmy w zamian przynajmniej traktowali ich z należnym szacunkiem.

    Ralph Peters, "New York Post", 2003

Strona główna