Wejdę w miękko uchylony fiolet.
I już nie będzie lęku.
Tylko rzeki przezroczyste zakole
zroszona ścieżka przez pole
krople słońca na żywicznym pieńku.
I na zawsze tam daleko gdzieś w dole
szurgot minut godzin niedorzecznych.
I czas
zmieni mi się w las.
Las mój ostateczny.