Siedziała mama na wieży
i przybyło siedmiu rycerzy.
Każdy się nadymał jak paw.
Mieczami machali
I wykrzykiwali:
"Obetniemy siedem głów!
Odrąbiemy siedem łap!
Wystrzelimy prosto w łeb: pif-paf!
A kto smoka zabije,
rzuci mu się na szyję
królewna piękna, jak szczęśliwy traf"
I wołała nasza mama, że nie!
Ale oni tak się darli szalenie,
tak wrzeszczeli na całe gardło,
że w ogóle nic do nich nie dotarło.
A tymczasem z dalekiego świata
nadjechał nasz tata.
Stanął tylko przed jamą i cmoknął: "cmok"!
Wtedy grzecznie, posłusznie wyjrzał z jamy smok...
I siedli na smoczy grzbiet,
I lecieli daleko het
aż do naszego miasteczka,
gdzie są małe białe domki i rzeczka.
I właśnie od tej chwili wszystko się zaczyna,
no bo wtedy powstała nasza rodzina.