przecież jednak nadeszła tak inna niż wszystkie
które z dawna domykał obojętny ranek
nic nie winnym ramiączkiem świec szalonym błyskiem
zbudziliśmy do życia zda się zapomniane
oczy które na przestrzał tną jak kiedyś dusze
palców śmiałe wycieczki po ciał klawiaturze
wiedziałem nie zapomnisz bo pamiętać musisz
to z czegoś jest stworzona niemal wbrew naturze
toż to nie dzikie żądze to szaleństwo czyste
które los chytry skrywał tłumił zakłamywał
by w przewróconym krzyżu do cna mylić zmysły
między życiem a śmiercią po horyzont pływać
on wie że się nie boję wytrwam aż do końca
kiedyś pewnie ostatnią przekroczę granicę
nawet jeśli na wieczność zajdzie dla nas słońce
to wykradnę cię porwę znów w noc nas przemycę