Umówiłam się z nim po południu
Chociaż deszcz, chociaż śnieg, chociaż wiatr
A on siedzi posępny, milczący
I ponuro się patrzy na świat.
I coś minę ma przerażoną,
Że popatrzeć po prostu aż strach
Zabulgotał, zaparskał zazgrzytał
I nareszcie odezwał się tak:
Ja mam katar, ja mam katar
W kościach łamie, w krzyżu też
W boku kłuje, w nodze strzyka
A po plecach chodzi dreszcz.
Z pełnym nosem o miłości
Mówić ci nie mogę dziś
Proszę ciebie, daj mi spokój
Ja do łóżka muszę iść.
Umówiłem się z nią po tygodniu
Nawet trochę tej małej mi żal
Patrzę siedzi ponura i kwaśna
I z rozpaczą spogląda gdzieś w dal.
Oj już widzę, że coś jest niedobrze
Wzbiera we mnie i trwoga i złość
A w jej oczach dwie łezki zabłysły
I zachrypły wydobył się głos:
Mamy katar, mamy katar
Nasmark, schnupfen, cold et rhume
My oboje mamy katar
Ja mam z nią, a ja mam z nim.
Mamy katar, mamy katar
Masz go ty i mam go ja
Zawsze lepiej mieć go razem
Katar tylko tydzień trwa.