Wielka ogromna arena
olimpiada słoneczna fal wiatrem
pędzonych.
W żywioł wpędzony tysiąc pegazów
spienionych.
Drży, dygoce nieba amfiteatr,
W niemym zachwycie wspina się i
pręży.
Żaglowiec - rumak biały w bojowej
uprzęży
cwałuje i skacze przez zielone fale,
rybitw, mew białe festony i wianki
zaplotły się nad nim w uskrzydlonej
waśni -
- a w dalekie, błękitne horyzontu
szranki
wyjeżdża parowiec, jak dumny pancerny
zapaśnik
pod dymu pióropuszem i z pianą u
kolan.
Piętrzą się turnieje, buzują igrzyska
o jakiś wieniec z wawrzynowych liści:
fala o rytmicznych ruchach dyskobola
perlistej piany białe dyski ciska,
szkwałów szybki, zadyszany wyścig
zrywa się nagle w starcie lotnych
bryzgów -
a słońce, słońce - złoty i rozrzutny
łucznik
cisnęło tysiąc świetlistych pocisków,
srebrzystych nożów, strzał, mieczów
i włóczni.