Wybaczający ojciec (Father Forgets) Bruno Ferrero
Posłuchaj synu: mówię to, gdy śpisz, z rączką pod policzkami i z blond
włoskami rozsypanymi na czole. Sam wszedłem do twojego pokoju. Przed kilku
minutami, gdy usiadłem w bibliotece, by poczytać, ogarneła mnie fala wyrzutów
i pełen winy zbliżam się do twego łóżka.
Myślałem o swoim postępowaniu: dręczyłem ciebie, robiłem ci wymówki,
gdy przygotowywałeś się, aby wyjść do szkoły, gdyż zamiast umyć się wczoraj,
jedynie otarłeś sobie twarz ręcznikiem i zapomniałeś wyczyścić sobie buty.
Zwymyślałem cię, gdy zrzuciłeś coś na podłogę. W czasie śniadania też wytykałem
ci twoje uchybienia, że spadło ci coś na na serwetkę, że przełykałeś chleb
niczym zagłodzony zwierzak, że oparłeś się łokciami o stół, że zbyt grubo
posmarowałeś masłem chleb. Gdy bawiłeś, ja przygotowywałem się do wyjścia
na pociąg. Oderwałeś się od zabawy, pokiwałeś mi rączką i zawołałeś:
Wszystko zaczęło się na nowo późnym popołudniem. Gdy przyszedłem z pracy,
bawiłeś się klęcząc na ziemi. Zobaczyłem wtedy dziury w twych skarpetkach.
Upokorzyłem cię przed kolegami, wysyłając cię do domu. Skarpety kosztują,
mówiłem, gdybyś musiał je kupić je sam, obchodziłbyś się z nimi bardziej
ostrożnie.
Przypominasz sobie, jak wszedłeś niesmiało do salonu, ze spuszczonymi
oczami, drżąc cały po przeżytym upokorzeniu? Gdy uniosłem oczy znad gazet,
zniecierpliwiony twym wtargnięciem, z wahaniem zatrzymałeś się przy drzwiach.
Ty nic nie powiedziałeś, podbiegłeś do mnie, zarzuciłeś mi ręce na
szyję i ucałowałeś mnie, a twoje rączki uścisnęły mnie z miłością, którą
Bóg złożył w twoim sercu, a która - choćby i nie odwzajemniona - nigdy
nie więdnie. Potem poszedłeś do swego pokoju, drepcząc wolno po schodach.
Otóż synu, zaraz potem, gdy z ręki wysunęła mi się gazeta, ogarnął mnie
wielki lęk. Co się ze mną dzieje? Przyzwyczajam się do wynajdowania win,
do robienia wymówek. Czy to ma być nagroda za to, że nie jesteś osoba dorosłą,
że jesteś tylko dzieckiem? Dzisiejszej nocy tylko tyle. Przyszedłem tu,
do twojego łóżka i uklęknąłem pełen wstydu.
Wiem, że to jest nędzne wynagrodzenie, że nie zrozumiałbyś tych spraw,
gdybym ci o nich powiedział, gdy się obudzisz. Ale jutro będę dla ciebie
prawdziwym tatusiem. Będę ci towarzyszył w twoich zajęciach i zabawach,
będę czuł się niedobrze, gdy tobie będzie źle i śmiać się będę, gdy ty
będziesz się śmiał. Ugryzę się w język, gdy do ust ciśnąć mi się będą słowa
zniecierpliwienia. Będę ciągle powtarzał sobie: "On jest jeszcze dzieckiem,
małym chłopczykiem!".
Boję się naprawdę, że dotąd traktowałem cię jak osobę dorosłą. Tymczasem,
gdy teraz widzę cię, synu, skulonego w łóżeczku, rozumiem że jesteś jeszcze
dzieckiem. Wczoraj twoja główka spoczywała bezbronnie na ramieniu mamusi.
Zawsze wymagałem od ciebie zbyt wiele.
Wymagamy zawsze zbyt wiele... od innych.
|