Nie w porę

Michał Bałucki

      Raz byłem u niej: z kotkiem na ręce
      Siedziała w oknie w białej sukience
      I paluszkami drażniła kotka:
         Pieszczotka!

      I wkoło twarzy dziewczęcia białej,
      Zarumienionej, loczki się chwiały
      I uśmiechały się oczka czarne
         Figlarne.

      Siedzę i czekam godzinę całą,
      By dziewczę z kotkiem igrać przestało
      l pogadało kilka słów ze mną...
         Daremno!

      Ani mnie widzi, ani mnie słyszy,
      Kotek jej rączkę chwyta jak myszy,
      Czasem zadrapie. Ona to woli -
         Choć boli.

      Więc rzekłem sobie: jeszcze za wcześnie
      Pukać w serduszko, co leży we śnie,
      l unikałem dzieweczki białej
         Rok cały.

      Kiedym powrócił, znów w tym pokoju,
      Przy tym okienku pełnym powoju,
      Bluszczów, siedziała moja pieszczotka
         Bez kotka.

      Lecz czegoś dziwnie zmieszana była,
      Oczy ku ziemi wstydna spuściła
      I zrumienila się jak jabłuszka
         Po uszka.

      Byłem pewniutki, że z mej przyczyny...
      Wtem wiatr firanek ruszył muśliny
      I zobaczyłem sprawcę rumieńca -
         Młodzieńca.

      I znów panienka, jako przed rokiem,
      Choć siedzę, czekam, nie rzuci okiem;
      Lecz już nie kotek tym razem winny:
         Kto inny...

      Kto inny śpiące zbudził serduszko
      I szepta teraz miłośnie w uszko...
      Ha, szkoda! późno przyszedłem trocha:
         Już kocha!


Strona główna