Nieraz kiedy samotnie przechadzam się lasem,
Jak Rafał za Tobiaszem ktoś stąpa poza mną,
I ryby ślad wleczonej gniecie rosę ranną,
Gdy za siebie strwożony obejrzę się czasem.
Stronice dawnych książek tak mnie gonią rankiem,
I wszystkim, w co wierzyłem, trwożą moją duszę,
Aliosza Karamazow w szarym kapeluszu
I Zina - zła księżniczka - ze swoim kochankiem.
Książę Andrzej, co niebo spostrzega nad sobą,
Kiedy się do wiecznego uspokaja snu,
I siwe pasmo włosów niosąca z żałobą,
Ukochana, żałosna, mdła pani Arnoux.