Historyczne przeprosiny?

Izabela Kraj


    Czy żołnierz powinien przepraszać cywilów za to, że byli ofiarami walk? Prezes Związku Powstańców Warszawskich swoją niedzielną wypowiedzią zadziwił nawet towarzyszy broni.

    My, żołnierze walczącej stolicy, powinniśmy złożyć najwyższy hołd i przeprosić ludność cywilną, że poniosła tak straszne upokorzenia i cierpienia w czasie Powstania - mówił prezes Związku Powstańców Warszawskich gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, odsłaniając w niedzielę pomnik poświęcony Poległym, Zamordowanym oraz Wypędzonym Mieszkańcom Warszawy.

    Wypowiedź prezesa związku wywołała komentarze historyków, samych powstańców i osób historią stolicy zainteresowanych. W wolnej Polsce słowa przeprosin w kontekście Powstania nie padły nigdy z ust żołnierzy walczących w 1944 r. o stolicę. Ale literat Tomasz Łubieński przypomina, że w czasie Powstania sam gen. Tadeusz Bór-Komorowski w rozkazie kapitulacyjnym z 1944 r. przeprosił ludność cywilną za to, na co ją naraziło Powstanie.

    Obecni na niedzielnej uroczystości kombatanci wydawali się jednak nieco zdziwieni siłą deklaracji. Czy wypowiedź prezesa ZPW należy odczytywać w szerszym, historycznym kontekście? Czy żołnierz powinien przepraszać za to, że wojna rodzi ofiary? - zastanawiano się.

    - To nie była wypowiedź jakoś wcześniej z nami uzgodniona - zauważali jedni kombatanci, niezbyt zadowoleni z przesłania. - Przeprosiny były szczere. Ludzkie. Rodziny osób zamordowanych w rzezi Woli czy podczas walk na Starówce są wdzięczne prezesowi za te słowa - dodawali inni powstańcy. Wczoraj w rozmowie z nami gen. Zbigniew Ścibor-Rylski przyznawał, że rzeczywiście nie uzgadniał treści przemówienia.

    - Powiedziałem to spontanicznie. Od serca. Zdaję sobie sprawę z tego, że koledzy mogli być zdziwieni. Jedni myślą pewnie tak samo, inni mogą myśleć, że przeprosiny były niepotrzebne. Cóż. Powiedziałem to tak zwyczajnie, bo tak czuję, gdy wspominam ofiary Powstania. Bo byłem wzruszony, widząc napis na pomniku - mówi. I głos mu się łamie.

    Tragiczny bilans

    Zgodnie z danymi Instytutu Pamięci Narodowej w ciągu 63 dni Powstania Warszawskiego zginęło 150 tys. mieszkańców stolicy. Prawie 60 tys. cywilów Niemcy wymordowali bestialsko podczas masowych egzekucji na Woli tylko w pierwszych dniach Powstania.

    Po jego upadku 550 tys. osób zostało wypędzonych ze stolicy, skazanych na tułaczkę, deportowanych do niemieckich obozów koncentracyjnych i na roboty przymusowe. Tym wszystkim osobom poświęcony został obelisk w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego.

    - Żołnierze zupełnie inaczej przeżywali Powstanie niż ludność cywilna. Tragedia cywilów była straszna - zwraca uwagę gen. Ścibor-Rylski. - Wszyscy pamiętamy, jak pod koniec Powstania niektórzy cywile już psychicznie nie wytrzymywali. Kobiety z dziećmi i starsze osoby chowały się w piwnicach, w strasznych warunkach. Nie sposób tego nie pamiętać i nie przeprosić - mówi gen. Ścibor-Rylski, gdy analizuje niedzielną wypowiedź.

    Wśród powstańców, których wczoraj pytaliśmy o ocenę wypowiedzi prezesa, zdecydowana większość przyłączała się do jego słów. - Prawda jest taka, że bez mieszkańców Warszawy my, powstańcy, prawdopodobnie nie przetrwalibyśmy. Oni nam pomagali, gotowali jedzenie, opatrywali - zwraca uwagę Henryk Łagodzki, żołnierz AK ze zgrupowania "Chrobry II". - O tym raczej nigdy się nie mówiło. Ale ja, jako żołnierz, byłem przecież w lepszej sytuacji niż moi rodzice, którzy siedzieli gdzieś w brudnej, ciemnej piwnicy. Oni się bali. Ja przeżywałem euforię, a potem gnała nas walka. Oni byli bezbronni, a narażeni na śmierć tak samo jak my. I dlatego też powiedziałbym z generałem "przepraszam".

    To nie za Powstanie

    - Przepraszać za Powstanie to dla mnie trochę absurd. Powstanie było koniecznością! A konieczność walki niesie za sobą ofiary. I żołnierzy, i cywilów. Bo tak po prostu jest. Tu nie ma za co przepraszać. Wszyscy cierpieliśmy za to, by Polska była wolna - ocenia gen. Janusz Brochwicz-Lewiński ps. Gryf, żołnierz "Parasola".

    Gen. Ścibor-Rylski precyzuje jednak, że nie przepraszał za Powstanie: - Nie chodziło mi o wywoływanie po raz kolejny dyskusji, czy Powstanie było potrzebne, czy nie. Dla nas oczywiste jest, że było ważne, potrzebne i konieczne. I za naszą walkę nie przepraszam. A za ofiary z niewinnych ludzi, które nasza walka przyniosła. Tylko tak należy to rozumieć.


    Opinie

    Andrzej Paczkowski, historyk, członek kolegium IPN

    Na ogół żołnierze nie przepraszają za skutki walk. Ale jeśli prezes Związku Powstańców Warszawskich indywidualnie czuł taką potrzebę, to można mu tylko pogratulować. Ja nigdy podobnej wypowiedzi z ust powstańca nie słyszałem. A przecież są świadectwa historyczne, że już kilka dni po wybuchu Powstania ludność cywilna wyrażała swoje niezadowolenie z walk. Ale wtedy nie liczono się z ofiarami. Ważna była sprawa. Zryw. Wypowiedź generała świadczy o tym, że niektórzy dziś jeszcze ponownie przeżywają te dramaty, przekazują swoje wątpliwości, a więc może także uznają swój błąd. Przeprosiny traktuję jako odpowiedź w trwającej latami dyskusji: czy Powstanie Warszawskie było potrzebne.

    Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego

    Nie traktowałbym wypowiedzi gen. Ścibora-Rylskiego w szerokim kontekście historycznym. Na pewno nie chodziło o wywoływanie kolejny raz dyskusji, czy Powstanie było potrzebne, czy nie. Ta dyskusja powraca co jakiś czas i raczej nigdy nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięta. Tu nie chodziło też o wywołanie publicznej debaty nad ogromem cierpień cywilnej ludności w 1944 r. Ja odbieram te słowa przeprosin jako bardzo indywidualne, wręcz intymne wyznanie. Jako wyraz czegoś w rodzaju chrześcijańskiego rachunku sumienia. To wyznanie żołnierza wobec mieszkańców stolicy, którzy musieli znosić niedogodności walk. Pamiętajmy, że Zbigniew Ścibor-Rylski jest jednym z ostatnich żyjących dowódców powstańczych oddziałów.

    Stanisław Oleksiak, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK

    Chciałbym przemilczeć wypowiedź generała Ścibora-Rylskiego. Bo gdy w 1944 r. tu w Warszawie trwało Powstanie, ja próbowałem wyzwalać Wilno. I zawsze zazdrościłem warszawiakom i powstańcom ich heroizmu, odwagi i postawy. Ale powiem tak. Żołnierz nie przeprasza. Zwłaszcza za Powstanie Warszawskie przepraszać chyba nie należy. To Niemcy tę wojnę wywołali i oni ponoszą odpowiedzialność za setki tysięcy pomordowanych, zastrzelonych, rozerwanych bombami. Ofiarami byli przecież także żołnierze, ci, którzy próbowali bronić każdej ulicy, kamienicy, podwórka, a także mieszkańców, którzy bezpośrednio w walkach nie brali udziału. Tam, gdzie są wojny, są ofiary i to sprawcy tego zła powinni przepraszać.

    Łukasz Rostowski L.U.C, muzyk, autor m.in. projektu "Warsaw. War/Saw" o Powstaniu

    Powstanie Warszawskie było cholernie skomplikowanym zjawiskiem. Nie da się tego ocenić jednoznacznie. Dowodem są tysiące stron "Powstania '44" Normana Daviesa. W jednym ze swoich utworów nazwałem Powstanie "pyrrusową klęską", choć z drugiej strony to istotne duchowe zwycięstwo. Słowo "przepraszam" jest zawsze bardzo trudne, a cenne. W kontekście Powstania Warszawskiego słyszę je pierwszy raz. Żołnierz nie jest przecież wprost odpowiedzialny za skutki wojny, w jakiej bierze udział. Ale jeśli to prezes Związku Powstańców przeprasza mieszkańców, którzy cierpieli z powodu walk, to odbieram to bardzo pozytywnie. Tak po ludzku. Bo przecież nawet my dziś infrastrukturalnie odczuwamy skutki tamtego zrywu.

    Izabela Kraj ("Życie Warszawy", 5.10.2010)


Strona główna