Siouxowie

Andrzej Waligórski

      Cała gmina się trzęsie i dziwi,
      Jadą, jadą dewizowi myśliwi!
      Jadą, jadą, jedni w citroenach,
      Inni w simcach albo w volkswagenach!
      Pan Gajowy ubrany w walonki
      Angażuje chłopów do nagonki.
      I już Bartek pałę ściska w dłoni,
      Na myśliwych zwierzęta goni.
      Idzie Wojtek po lesie, po łące
      I nagania nasze polskie zające,
      Wszędzie słychać gwizdy i okrzyki,
      Lecą sarny, jelenie i dziki.
      Spotkał Bartek Wojtka w gołoledzi:
      Ci myśliwi to Francuzy?
      Nie, Szwedzi!
      A nad Bartkiem kiedy błysnął meteor,
      Ksiądz Kordecki mu się wspomniał, przeor!
      I Czarniecki, co świat męstwem zadziwił,
      I wyrodek Bogusław Radziwiłł!
      Przy okazji, czort wie skąd się to wzięło -
      Wspomniał mu się także król Jagiełło,
      Samosierra, Kościuszkowi żołnierze,
      Książę Pepi tonący w Elsterze...

      Puścił Bartek swą maczugę w taniec,
      Fiknął kozła dewizowiec - pohaniec.
      Skoczył Wojtek z krzykiem: - Hejże hu-ha!
      W sercu ogień, w kieszeni siwucha!
      Hej, zbierano potem łupy wszędy,
      Tutaj zając, tam znów jakiś Holender...
      Tutaj dzik, a tam Włoch się rozwala...
      Posklejano ich jakoś w szpitalach...
      I reklama była co się zowie,
      Że to niby zrobili Siouxowie...
      Więc frekwencja wzrosła w dziwny sposób,
      Przyjeżdżało zewsząd mnóstwo osób,
      Cały region się podźwignął wspaniale,
      Bartek z Wojtkiem otrzymali medale...
      Tylko mieli obowiązek jedyny
      Z maczugami się meldować do gminy...
      A tam sołtys się uśmiechał szeroko,
      Chłopcy - mówił - zróbta dzisiaj znów folklor!


Strona główna