Należy go oglądać z autobusu "Jelcz"
starego typu, w którym okna całkiem czyste
nie są nigdy, z zasady; i należy mieć
miejsce siedzące z dermy pociętej żyletką
przez chuligana, z nudów; i należy lekko
mrużyć oczy, by twarze stłoczone, bezkrwiste
(mgliście znane, z widzenia) pokrywały wszystek
szarawy obszar szyby jak lustrzana śniedź;
i trzeba jechać w tłoku; i trzeba daleko,
na drugi koniec mózgu, ten, który ma przystęp
bezwiedny i swobodny do świata, danego
raz na zawsze, i z łaski; i przy sobie mieć
w tym autobusie to, co najbardziej dolega,
ludzką woń, asymetrię, odroczoną śmierć
(wsuwany - z góry, z wolna - do kieszonek serc
paszport z trwałą ważnością, ale w czasie przyszłym)
także kaszel, gderanie, łokieć, nikły śmiech -
dopiero wtedy można znieść ten ból puszysty,
tę biel przeszywającą, ten zbyt czysty śnieg.