Wracam
Za mną grobowiec rozpaczy
Kamienne bloki cieniem
na skronie i sny
Jeszcze potężne
obce jak samotność
ale i one przecież kiedyś w pył
W nich cisza szkarłatna
spokój przebaczenia
dla tego co w ślepym bólu
zapomniał jak żyć
Wracam
Przede mną wieczne tętno świtów
Sady i gwiazdy wezbrane złotym sokiem
Amfory ognia pełne
Wiatru w żaglach śpiew
Może nawet Ariadna
na końcu nici wiotkiej
jak nadzieja