Mariusz Szczygieł
Opowiem ci o ważnym człowieku. - Nie - mówię. - Nie-wie-rzą-cy. Powieka mu nie zadrżała. - Żonaty? Partnerka jest? Samotny? (Myślę sobie: no to teraz padniesz). - Nie - mówię - mam chłopaka od czterech lat. Bardzo udany związek. Powieka mu nie zadrżała. - Partner, lat... - Dwadzieścia pięć - mówię. - Part-ner-o-siem-naś-cie-lat-młod-szy... - zapisał. - To z czym Krzysiuńcio do mnie przychodzi. - Panie doktorze, przychodzę po tabletkę. Od jakiegoś czasu prawie nie mam wzwodu i gdyby pan... - Krzysiuńciu tabletki ode mnie tak łatwo nie dostanie... Żeby dostać tabletkę, musi zrobić wszystkie badania. Ale najpierw chciałbym porozmawiać. - Proszę - mówię. Bo myślę, że pośmieję się trochę. - Popełniamy błąd - zaczyna kazanie. - A dlaczego? Bo absolutyzujemy wzwód! Nie należy absolutyzować wzwodu. To błąd cywilizacji. Przecież jeśli nie dochodzi do rozrodczości, to czy ten wzwód jest zawsze niezbędny? - To co robić - pytam, bo facet mnie nawet zaciekawił. - Rozpieścić, rozpieścić! Boże kochany, mając tak młodego partnera, który jest zawsze w gotowości, to można jemu dać dużo rozkoszy. Oczywiście pomożemy Krzysiuńciowi i mam nawet podejrzenie, ale najpierw muszę to powiedzieć: wzwód to nie ideał! To jedna z możliwości. Krzysiuńciu mówił o kłębkowym... - ...zapaleniu nerek - dokończyłem. - Czyli nadciśnienie tu ma swoje źródło. - Tu. - Jaką tabletkę bierze na nadciśnienie? - Rano tę na fał, wieczorem taką betacośtam, powiedziałem. - A to wiem, jaką. I chyba, Krzysiuńciu, jesteśmy w domu. Otóż ta tabletka jest wyłącznie dla kobiet i mężczyzn w podeszłym wieku, bez życia seksualnego. Młodzi mężczyźni nigdy nie powinni jej zażywać. Obniża sprawność seksualną! Tylko że lekarze nie zwracają na to uwagi. Jakiś seks? Zabawne, nie? Niech zgadnę: nefrologiem Krzysiuńcia jest kobieta? - Jest. - Niemłoda? - Niemłoda. - No i wszystko jasne. Pierwsze, co Krzysiuńciu zrobi, to zmienia nefrologa na mężczyznę około trzydziestki, bo w tym wieku jeszcze można wierzyć w lekarzy. Pójdzie do niego i powie: proszę o zmianę tabletki na ciśnienie. A do mnie przyjdzie za dwa miesiące, gdyby jednak nie tu była przyczyna. Chyba że wszystko się ułoży i w swoim związku Krzysiuńcio stanie na wysokości zadania. - Panie doktorze, pan jest katolikiem, prawda... - Ja jestem katolikiem, a Krzysiuńciu pacjentem - odpowiedział, jakby wiedział, czemu się dziwię. Nie zobaczyliśmy się więcej. Diagnozę miał w dziesiątkę i uratował mi związek z najważniejszym dla mnie człowiekiem. Mariusz Szczygieł ("DF", 19.12.2016) |