Prof. Bohdan Wasilewski
Rozmowa z prof. Bohdanem Wasilewskim, psychiatrą i psychoterapeutą, o tym dlaczego tak wielu Polaków to typy autorytarne, jak jedni zostają samobójcami, a inni seryjnymi mordercami i skąd nasza rosnąca podatność na szaleństwo. Martyna Bunda: - Jak się ma psychiatria w Polsce?
Drastyczna bieda i ciasnota. Zbyt często stosowana przemoc wobec
pacjentów, przetrzymywanie w izolatkach, podawanie leków bez konsultacji
z lekarzem i na wszelki wypadek.
Co gorsza, mamy też trzy razy mniej lekarzy psychiatrów w stosunku do norm europejskich. Psychologów jeszcze mniej, podobnie jak wykwalifikowanych pielęgniarek. I to jest realny problem. Oraz wciąż jeszcze żywy stereotyp, że psychicznie się w Polsce nie choruje, powoduje, że Polak sięga po pomoc bardzo późno, a potem nie kontynuuje leczenia regularnie i odpowiedzialnie, bo trudno mu się dostać do lekarza i leczenie traktuje jako sprawę wstydliwą. Osobną sprawą jest to, co się dzieje w domach. Europejska komisja ekspercka opracowała tak zwaną zieloną księgę, w warunkach polskich też mamy jedno opracowanie studyjne, przygotowane na zlecenie ministra Balickiego. Z obu tych dokumentów wynikają podobne wnioski: zagrożenia dotyczące zdrowia psychicznego są w tej chwili drugim, po chorobach krążenia, a niedługo pewnie i pierwszym ryzykiem zdrowotnym. 49 proc. europejskich niepełnosprawnych jest niezdolnych do pracy właśnie z powodów neurologiczno-psychiatrycznych. Jeżeli spojrzymy, jaka jest dynamika rozwoju sytuacji i jak przebiegają zmiany schematów dróg życiowych, możemy być pewni, że to będzie i nasz główny problem nie kiedyś tam, ale rychło. Za dziesięć lat?
Śledząc media, właściwie można odnieść wrażenie, że to już się dzieje.
Przykładny policjant z Łodzi, który zabił swoje dzieci siekierą. Inny łodzianin,
który zatłukł na śmierć syna, skatował szwagierkę i połamał nogi jej 4-letniej
córce. Uduszona kochanka na Śląsku, uduszona żona w Morągu. I jeszcze kilka
matek morderczyń samobójczyń. To przegląd tematów z ostatniego miesiąca.
Wszyscy ci ludzie w potocznym pojęciu zwariowali.
Co więc jest dziś normą w ujęciu psychiatry?
Oczywiście na użytek medycyny stosuje się pojęcie normy - to stwierdzenie braku choroby psychicznej. Ale już samą chorobę diagnozuje się w oparciu o bardzo wąskie kryteria i np. na potrzeby orzeczenia o niezbędności hospitalizacji psychiatrycznej. Istnieje oczywiście szereg definicji naukowych dotyczących normy psychicznej - ale znajdują one zastosowanie raczej w pedagogice czy socjologii niż psychiatrii. Znamienny jest przypadek Andersa Breivika, zamachowca z wyspy Utoya,
który zabił 77 osób. Jeden zespół psychiatrów orzekł, że był on poczytalny,
inny, że miał objawy schizofrenii paranoidalnej. Dwie opinie niestojące
ze sobą w sprzeczności.
A rośnie nam ten poziom agresji?
Jeśli sprowadzić temat do losów i zachowań pojedynczych ludzi - autorytarne postawy wiążą się z czarno-białym widzeniem świata, bo jego wizja jest oparta na poczuciu zagrożenia, konfliktu. Jeśli poziom lęku sięgnie dostatecznie wysoko, człowiek przełącza się na inny sposób myślenia. Ale dla osoby o postawie wyraźnie autorytarnej agresja staje się w takiej sytuacji pierwszym, odruchowym, sposobem rozwiązywania problemów. Zabójstwa dzieci przez rodziców, samobójstwa rozszerzone, gdy człowiek chce zabrać ze sobą kogoś ważnego, też często mają źródło w podniesionym poziomie agresji, tyle tylko, że z różnych przyczyn skierowanej do wewnątrz, na siebie. Od czego człowiek robi się bardziej autorytarny?
Tymczasem naszą normą kulturową wciąż jest parcie na sukces - często poza zasięgiem. Te setki tysięcy ludzi nie staną się z pucybuta miliarderami, noblistami ani generałami, choć uważają, że im się to należy, bo tak zostali wychowani. Bardzo humanistyczne założenia, ale w sensie psychologicznym bolesne i trudne. Konstatacja, że nie będzie w życiu tak, jak zakładał plan, wiąże się zwykle z przejściem pewnego kryzysu psychologicznego. Pytanie, jak ten i kolejne kryzysy zostaną rozwiązane. I czy to właśnie nie będzie ten potencjalny punkt zapalny dla wybuchu szokującej agresji. Zmiany na tej płaszczyźnie, to kolejna ważna zmienna w tej układance. Żyjemy dziś od kryzysu do kryzysu. Utrata pracy albo przepracowanie.
Kłopoty w związkach lub wręcz rozwód. Kłopoty z dziećmi. Albo brak związku
i samotność. Sporo okazji do załamania.
Twórzmy więc?
W sytuacji poczucia zagrożenia - z czym może wiązać się przebodźcowanie, przepracowanie - organizm reaguje przestawieniem się na myślenie symboliczno-emocjonalne, a więc potencjalnie radykalne. W takich momentach - nawet, mimo że obiektywnie sytuacja jest całkiem dobra - człowiek nagle staje się rewolucjonistą albo niszczycielem. A jeśli do tego rozpoznaje wszystko jako czarno-białe, potrafi również zniszczyć siebie lub najbliższych. Ale warto powiedzieć, że większość zniszczeń dzieje się nie wprost - jeśli na przykład umiera ukochany partner i ktoś czuje się odepchnięty przez rodzinę, samotny - organizm zatrzymuje obronę immunologiczną i rak, który w człowieku koczował wcześniej przez piętnaście lat, zabija go w ciągu kilku tygodni. To typowy mechanizm. Akty zniszczenia w takiej formie, jaką potem czerwoną farbą opisują w tabloidach, wciąż pochłaniają jednak mniej ofiar niż psychosomatyczne mechanizmy odchodzenia. Ale pewnie silniej oddziałują na innych. Codzienne relacje z krwawych
zbrodni. Co się w nas dzieje pod wpływem takich obrazów?
Ale w psychologii mówi się także np. o efekcie Wertera - zaraźliwości
samobójstw.
W późnych latach 80. pracowałem na Uniwersytecie Warszawskim wraz z prof. Andrzejem Jaczewskim, kontynuując badania nad tzw. nieujawnioną liczbą prób samobójczych. Okazało się, że aż jedna czwarta nastolatków miała na koncie jakieś wstępne podejście do próby samobójczej. Zwykle nie na poważnie, bo co to za samobójstwo czterema tabletkami aspiryny, ale to pokazywało stopień samotności, potencjał zachowań radykalno-destrukcyjnych. Nie sądzę, aby teraz wyniki były lepsze. Co więcej, do samobójstwa dochodzi nierzadko wówczas, gdy już wydaje się, że jest lepiej. Gdy na przykład osoba pogrążona w depresji zaczyna brać leki: dotąd nie miała siły, by zabić siebie i bliskich, teraz tę siłę znalazła. Polski pacjent zwykle późno trafia do psychiatry i często nie może liczyć na stałą pomoc i uważną opiekę. W tamtym czasie, gdy badaliśmy faktyczną liczbę prób samobójczych, asystowałem w staraniach, aby przekazać ten raport rządzącym. Nikt nie chciał go wziąć: W Polsce nie ma tych samobójstw, a dzieci się czują bardzo dobrze - odpowiadano. W tej kwestii też nie mam poczucia, że to się zmieniło na lepsze. A jaki jest stosunek państwa do psychiatrii?
Państwa zawsze miały skłonność do traktowania psychiatrii jako instytucji sprawiającej, żeby inni nie zagrażali życiu i zdrowiu setek tysięcy ludzi, choć jest ona przecież jedynie gałęzią medycyny. Dziś w Polsce nie ma przyzwolenia na funkcjonowanie z chorobą psychiczną; ci ludzie, którzy powinni mieć wsparcie, deklarują się jako zdrowi i wspaniali, a potem kończą gdzieś w szałasach w Tatrach jak dzikie zwierzę. Dziesiątki tysięcy żołnierzy, którzy wracają z Afganistanu czy Iraku, formalnie mają zapewnione warunki do psychicznej rekonwalescencji: wyjazdy, zajęcia rekreacyjne, pomoc psychologów. Ale kiedy już wejdą na tę drogę, kiedy poproszą o pomoc psychologa czy psychiatrę, to pierwszą rzeczą, jaką się robi, to zabiera im się broń. Żołnierze z wpisem w dokumentach o leczeniu psychiatrycznym praktycznie kończą karierę. Poziom opieki psychiatrycznej i stosunek państwa do tych spraw od zawsze traktowany był jako miernik poziomu rozwoju cywilizacyjnego, więc w tym kontekście nie wypadamy najlepiej. A na czym się opiera nowoczesna psychiatria?
Ale, jak widać, możliwości psychiatrii, nawet najnowocześniejszej, są ograniczone. Psychiatria nie ma wpływu na źródła problemów. A to od nich zaczyna się proces, który na końcu doprowadza nieszczęśliwego człowieka do psychiatry. Prof. Bohdan Wasilewski, dyrektor Instytutu Psychosomatycznego, kierownik Zakładu Psychosomatyki Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Balintonowskiego. Członek Międzynarodowego Ruchu Lekarzy Przeciw Wojnie Nuklearnej (organizacja jest laureatem pokojowej Nagrody Nobla). Współpracuje z wieloma międzynarodowymi ośrodkami uniwersyteckimi. Psychoraport
|