W męskim sercu,
Jak w starej szufladzie,
Różne rzeczy znajdziecie na składzie.
Przez dni pogodne idąc,
Przez burze i grady,
Mężczyzna wszystko wrzuca do owej szuflady.
Jest tam naturalnie miłość do dzieci i żony,
Obok - kilka kobiecych imion
(Zazwyczaj dobrze już przykurzonych),
Niechęć do szefa (z zasady),
Zadry duże
I zadry małe,
Postanowienie (remanent z dzieciństwa),
Że będzie się generałem,
Planów w rozmaitych skalach
I z rozmaitych etapów - bez liku,
Marzenie: żeby tak raz, cholera,
Dostać na rękę trzynaście pików!
Strzępy wierszy,
Jakieś coś tam ten tego w czyjejś twarzy dołki
I zapach białej sukni przybranej w fiołki...
I wściekłość,
Że przedwczoraj znów wstrzymali premię,
I film z pogrzebu ojca, co zmarł na uremię,
Obok jakaś rozróbka,
Podróż,
Obszerne podwórze,
Na nim grupa wyrostków.
Kto to?
To my po maturze.
Jeszcze trochę widoków zebranych po świecie,
Wspomnienia,
Pragnienia
I inne rupiecie.
Na przedzie jednak
W pierwszym, że tak powiem, rzędzie
Stoi jedenaście postaci.
Któż to taki będzie?
Ubrani dziwnie,
Czółka ich niziutkie, tycie,
A przecież sam ich widok wzbudza serca bicie.
Oni to złych i dobrych nastrojów przyczyna,
Dzięki nim się raduje,
Przez nich się urzyna.
Wiecie już? Właśnie! Właśnie!
To jego ulubiona piłkarska drużyna.