Wyszły kobiety na morski piach,
stanęły nad wielką wodą,
stare, młode, całe we łzach...
I z wiatrem leciały od lądu,
bezradne i mokre od łez,
spojrzenia aż po horyzontu jasny kres...
Jeszcze się tam żagiel bieli,
chłopców, którzy odpłynęli,
nadzieja wciąż w serc kapeli
na werbelku cicho gra...
Wrosły kobiety w nadmorski brzeg,
w czekaniu swym i cierpieniu,
jak kamienie, tnąc fali bieg.
I z wiatrem leciało od lądu
milczenie ich oczu i rąk,
daleko, aż po horyzontu jasny krąg...
Jeszcze się tam żagiel bieli,
chłopców, którzy odpłynęli,
nadzieja wciąż w serc kapeli
na werbelku cicho gra,
Bo męska rzecz być daleko,
a kobieca - wiernie czekać,
aż zrodzi się pod powieką
inna łza, radości łza.
Męska rzecz - dognać w biegu
i uśmierzyć grzywy fal...
Nasza rzecz - stać na brzegu,
stać i wierzyć i patrzeć w dal...
Jeszcze się tam żagiel bieli,
chłopców, którzy odpłynęli,
nadzieja wciąż w serc kapeli
na werbelku cicho gra,
Bo męska rzecz być daleko,
a kobieca - wiernie czekać,
aż zrodzi się pod powieką
inna łza, radości łza.