Toniemy w słów powodzi,
Toniemy w powodzi słów -
Jakże często wzbudza mój podziw
To, co przez usta ludziom wychodzi
Z głów.
Te wszystkie wdzięczne ple-ple,
Te cudne gadu-gadu,
Te kwiatki, które co dzień włączają się w mowobieg.
I słyszę, że gdzieś wzrosło ZAMASZYNOWIENIE ZAKŁADU
Przy jednoczesnym SPADKU DZIETNOŚCI POLSKICH KOBIET.
Za chwilę słucham wywodów
Prowincjonalnej klępy,
Że mają OSTRY DEFICYT...
Ostry?
A czemu nie tępy?
Potem pewien właściciel
Upierścienionej ręki
Zapewnia mnie, że jego koleś
PRAWIDŁOWO ZAFRAZOWAŁ TREŚĆ PIOSENKI...
Wyłączyłem w domu wszystko to, co grało,
Ale radio u sąsiada jest na piętrze,
I to radio mnie przez sufit przekonało,
Że USPRZĘTOWIENIE MAMY CORAZ WIĘKSZE.
I co z tego, że ja zatkam sobie uszy,
Że swe palce aż do bólu będę gryzł ja,
Kiedy dźwięczy mi od środka,
Wewnątrz duszy,
Fakt, że gdzieś ZARZUTOWAŁA JUŻ DECYZJA.
A w dodatku kaloryfer mi nawala,
"Palacz - myślę - pijak, nicpoń, kawał drania".
Ale nie,
Komisja zjawia się,
Ustala,
Że to CZYNNIK GRZEJNY NIE STANĄŁ
NA WYSOKOŚCI ZADANIA!